niedziela, 18 listopada 2012

The Pearl of Doha

W Katarze weekend przesunięty jest o jeden dzień i wypada w piątek i sobotę. Ja niestety nie mam tyle szczęścia i niestety celebruje swój weekend tylko w piątki. Resztę weekendu i tygodnia pochłania bardzo intensywny trening. Momentami czuję się jak bym wróciła do szkoły, bo są "odpytki", prace domowe i sprawdziany. Mimo wszystko nie narzekam bo jest bardzo fajnie, choć pracowicie.

W piątek postanowiłam poznać okolice i najpiękniejsze miejsca w Doha. Umówiłam się z moją polską koleżanką, ustaliłyśmy plan zwiedzania (który w rzeczywistości milion razy się zmienił), zamówiłyśmy taksówkę i ruszyłyśmy w miasto. Taksówki są tutaj koloru miętowego. Jak widać Katarczycy są zaznajomieni w najnowszych modowych trendach i pewnie zdają sobie sprawę, że kolor miętowy był hitem ostatnich dwóch letnich sezonów. Żeby było ciekawiej wszystkie licencjonowane TAXI noszą tu wdzięczną nazwę KARWA. Cóż... Chyba nie muszę dodawać, jak głupio brzmi, kiedy mówię, że muszę złapać albo zadzwonić po KARWĘ.

Zwiedzanie zaczęłyśmy od The Pearl, przynajmniej tam kazałyśmy się zawieść taksówkarzowi. Myśląc The Pearl miałyśmy na myśli pomnik, który widnieje na większości stron internetowych i opisywany jest w przewodnikach po Katarze. Niestety My i Taksi-driver nie mieliśmy na myśli tego samego miejsca. Zostałyśmy zawiezione do bardzo bardzo bogatej dzielnicy Doha, która słynie z wysokich apartamentowców, urokliwych zatoczek pełnych luksusowych jachtów, drogich kawiarenek i restauracji. Jako, że okolica była na prawdę piękna, nie byłyśmy rozczarowane, że nie znalazłyśmy prawdziwej Katarskiej Perły. 

The Pearl - czyli pierwsza w Katarze sztuczna wyspa, wzorowana na tej z Dubaju.
i dzielnica The Porto Arabia
















Kiedy napatrzyłyśmy się już na jedną z najbogatszych dzielnic Doha, ruszyłyśmy w stronę centrum miasta, gdzie jak twierdził drugi taksówkarz jest The pearl monument.... No i owszem był ale w przebudowie. Fontanna która zwykle jest częścią tego pomnika wyschła całkowicie, a ciepły klimat sprawił, że najprawdopodobniej zakwitły w niej jakieś glony, które niemiłosiernie śmierdziały. Dlatego uciekłyśmy stamtąd jak najszybciej w kierunku Islamic Museum of Art. 


Tak powinien wyglądać pomnik perły (Katar poza tanią benzyną i ropą słynie również z wydobycia pereł). Niestety obecnie daleko mu do tego zdjęcia. Mam nadzieje, że któregoś dnia przywrócą jego świetność i wtedy będę mogła pokazać Wam własne zdjęcie. No i mam nadzieje, że stanie się to jeszcze za czasu kiedy tutaj będę.

Islamic Muesum of Art jest o tyle ciekawym miejscem, dlatego, że jest bardzo nowoczesne. Znajduje się w nim wiele przeszklonych okien i tarasów, z których można podziwiać widok na panoramę Dohy. Muzeum jest darmowe, bo a)stać ich na to b) zależy im żeby turyści poznali ich orientalną kulturę i sztukę c)Jest ważne dla wyznawców Islamu....











Zaraz po wejściu do budynku muzeum bardzo miłe Panie w ABAJAH (to ten czarny strój, który my zwykle nazywamy burką) wręczyły nam mapki i upomniały mnie, żebym zasłoniła nogi, pomimo iż miałam spódnicę do ziemi, niestety za bardzo prześwitywała. O ile nie ma problemu z takim ubiorem na ulicy, bo zasłania kolana i ramiona, o tyle w miejscach publicznych trzeba całkowicie stosować się do tych restrykcji. Widziałam białe kobiety na mieście, które nosiły szorty, albo bluzki na ramiączka - można, ale dla własnego komfortu lepiej się zakrywać, w przeciwnym razie budzi się wszechobecne zainteresowanie i można zostać posądzonym o bycie kobietą lekkich obyczajów. Trzeba to zaakceptować i już, tak tutaj jest i nie ma sensu z tym walczyć. Szczerze rozważam zakup Abaji - słyszałam, od innych dziewczyn, że są one wyjątkowo użyteczne i wygodne. Poza tym jak już zauważyłam nie wszystkie są takie same. Niektóre mają kolorowe zdobienia, czasem cekiny, albo frędzle. Również materiał z którego są wykonane świadczy o jakości tego stroju. Raz widziałam kobietę w tak pięknej Abaji, że miałam ochotę podejść i zapytać ją gdzie ją kupiła?!
Podsumowując kwestię ubioru tutaj - jest restrykcyjnie- ale nie jest to tak na prawdę nic nadzwyczajnego, czego nie da się zaakceptować. Mini spódniczki i szorty muszą poczekać chwilę w szafie na pierwsze dalekie, ciepłe destynacje. Poza tym w większości budynków (sklepy, poczta, banki, szpitale, centra handlowe) klimatyzacja jest rozkręcona na maxa i temperatura nie przekracza 17c, więc na prawdę jest zimno. 

Dalsza część relacji z piątkowego zwiedzania SOON:)




2 komentarze:

  1. zdjecie 11 to jak budający sie po maly manhattan! fajnie :) ziom, tylko nie przesadzaj z tym zakrywaniem ciała - teraz albo nigdy, bo potem bedzie za późno.. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się jak mogę:P prześwitująca długa spódnica to dobre rozwiązanie:)

      Usuń